30 grudnia 2011

Rozdział 3



*poniedziałek*

Czemu ta lekcja się tak niemiłosiernie ciągnie? Co Harry wymyślił? I czemu mnie to przejmuje?!
- Wiesz, że ciągłym patrzeniem się na zegarek nie przyspieszysz dzwonka? - Clary musiała zauważyć moje zniecierpliwienie - Na co tak czekasz?
- Na nic ... - skłamałam. Nie chciałam powiedzieć przyjaciółce o tym co mnie czekało po tej lekcji. Zaraz zaczęłaby zadawać głupie pytania albo co gorsza chciałaby pójść ze mną. Wolałam powiedzieć jej po fakcie. Z resztą ... To nic takiego, prawda? - Po prostu babka przynudza.
- Fakt, o kongresie wiedeńskim powinni uczyć w 1 klasie. Same nuuuudy - Clary nie lubiła szkoły, nie interesowała ją nauka. Jednak historię uwielbiała. Kto by pomyślał?
- Panno Jenkins, kiedy odbył się kongres wiedeński? - naszą rozmowę przerwała pani Smith, za co w sumie byłam jej wdzięczna.
- 1814-1815 proszę pani - odrzekła Clary z triumfalnym uśmiechem.
- Dobrze, ale mogłybyście przestać rozmawiać.
Po 5 minutach zadzwonił dzwonek. Czym prędzej wyszłam z klasy. Teraz pozostało mi tylko pozbyć się przyjaciółki.
- Ej, zostawiłam coś w sali ... - po raz kolejny skłamałam. Co się ze mną dzieje?!
- Pójdę z Tobą.
- Nie trzeba. Widzimy się na lekcji - rzuciłam i ruszyłam w stronę sali gimnastycznej.
- Ale wiesz że sala historyczna jest w przeciwną stronę?
- Widzimy się na lekcji!
Po głowie chodziło mi tylko jedno pytanie. " Co on wymyślił? ". Wreszcie znalazłam się przed drzwiami od sali. Popchnęłam je i weszłam do środka. Panował półmrok.
- Harry? - nikt nie odpowiedział - Halo? Harry? Co ty kombinujesz?
Na środku sali stał stolik. Podeszłam do niego i ujrzałam babeczkę na granatowym talerzyku.
- I jak? Podoba Ci się? - usłyszałam za sobą. Harry podszedł do mnie bliżej. Na jego twarzy znowu zagościł łobuzerski uśmiech pod wpływem którego miękły mi kolana.
- Nie najgorzej. Bałam się, że zaczniesz śpiewać, wtedy uciekłabym z krzykiem.
- Piszczałabyś z podekscytowania - chłopak wytknął mi język - Ale chciałem pochwalić się jeszcze jednym talentem.
- Jakim? Przyniesieniem talerza i kupieniem babeczki?
- Ej, wstałem dzisiaj wcześniej żeby ją dla Ciebie upiec. Z resztą umiem gotować.
- Pan idealny? - zaczęłam się z niego naśmiewać, nie mogłam się powstrzymać.
- Wszystko się okaże ...
- Aha? - nie zrozumiałam czemu to powiedział więc postanowiłam zmienić temat - Ale czemu akurat babeczka?
- Zauważyłem że na każdym obiedzie bierzesz babeczkę - Harry wyraźnie się zarumienił - No i nosisz często granatowe ubrania, stąd kolor talerzyka.
- To ty mnie wcześniej kojarzyłeś? W sensie przed tym wypadkiem?
- Nie da się Ciebie nie kojarzyć - Styles posłał mi nieśmiały uśmiech - Z resztą chodzimy razem na chemię ...
- Serio ... ? - zawstydzona wbiłam wzrok w ziemię - Nie widziałam Cię tu wcześniej.
- Przeniosłem się w tym roku. Namówili mnie chłopaki z zespołu, a znam się z nimi dosyć długo.
- Uhh. Przepraszam - nie mogłam ukryć mojego zażenowania.
- Nic nie szkodzi - chłopak nadal się uśmiechał - Hej, może wpadniesz dzisiaj na salę na długiej przerwie? Dajemy z chłopakami mini koncert.
- Sama nie wiem ...
- Nie daj się prosić - Loczek zrobił krok w moją stronę - Co Ci szkodzi?
- W sumie. Postaram się przyjść - odwzajemniłam mu uśmiech.
- To świetnie. Widzimy się dokładnie za ... - Harry spojrzał na zegarek - 3 godziny i 15 minut. A teraz muszę lecieć.
Pochylił się jakby chciał dać mi całusa w policzek jednak zaraz się odwrócił i wyszedł z sali. Stałam omotana jego słodkim zapachem, a serce chciało wyskoczyć mi z klatki. Wdychałam resztki Harrego i wpółprzytomna poszłam na następną lekcję.

_____________________________________________________________
Troszkę zaczyna się dziać ale na dalszy rozwój ich znajomości musicie trochę poczekać :)

3 komentarze:

  1. Boskie to jest <333
    Kocham to!!!
    Pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne! Pisz dalej, bo nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń